Włóczykijstwo mam we krwi. Moich rodziców zawsze coś po Polsce gnało. 

Zawsze byli ciekawi co fajnego można by tu zobaczyć nieopodal. Nawet jednodniowy wypad nad morze drogą, która w latach 90-tych pozostawiała wiele do życzenia i zajmowała 5 godzin zamiast obecnych dwóch, nie był żadnym problemem. Jak ja kochałam zresztą to zasypianie na tylnej kanapie, patrząc na znikającą za szybą ognisto-różową kulę słońca…

I tak jak ze mną rodzice podróżowali, choć na zdecydowanie mniejszą skalę, z uwagi na PRL i ograniczenia budżetowe wczesnych lat 90-tych, tak my teraz z naszymi dziewczynkami nie mamy żadnych ograniczeń w tym temacie. Unikamy tylko z oczywistych względów regionów niebezpiecznych geopolitycznie i epidemiologicznie.

Razem z Lidzią w ciągu 5 lat zwiedziliśmy łącznie 19 państw.

Poruszaliśmy się niemal wszelkimi możliwymi środkami transportu.

Transportowaliśmy Li, a potem Di w chuście, w nosidle, na rękach i tylko raz w podróż zabraliśmy wózek (czego potem żałowaliśmy i tęskniliśmy za nosidłem 😉

Z każdego kraju mamy o niebo lepsze wspomnienia niż z wcześniejszych podróży z ery „przed dziećmi”. Po prostu podróżując wspólnie, głębiej tą podróż przeżywamy, i też lepiej się do niej przygotowujemy więc i mamy większe zrozumienie kraju i kultury, którą chcemy poznać.

Podróże od zawsze były częścią naszego życia, a dzieci są częścią rodziny.

Choć na czas świąt zawsze zjeżdżamy spotkać się z całą rodziną, to tuż po nich zaczynamy intensywnie planować najbliższe zimowe wypady w góry czy tropiki 🙂

Chcemy przeżywać najpiękniejsze chwile we czworo. W czasie wyjazdu tworzą się zupełnie inne więzi. Za dużo znamy historii, kiedy rodzice zostawiali maluchy u babci, a sami jechali na dłużej w świat. Tylko, że potem tęsknili, mieli wyrzuty sumienia, a na telefony do domu wydali majątek. Wiem, też że niektórzy czekają, aż maluch podrośnie i będzie miał te 4,5 czy 6 lat. Tylko, że takiemu starszakowi trudniej jest się przyzwyczaić do nowych sytuacji i zmian otoczenia. Nie zaśnie w pociągu czy samolocie, będzie grymasił próbując nowych smaków czy zapachów. Tym samym może się czuć bardziej zagrożony niż maluchy, które od pierwszych miesięcy życia są przyzwyczajone do podróży.

Chcemy zmaksymalizować możliwości bycia razem póki dla dzieci jesteśmy jeszcze atrakcyjnym towarzystwem. Potem zamiast rodzinnej podróży na Sycylię, mogą wybrać namiot nad jeziorem ze znajomymi.

Wakacje są po to, żeby wyhamować i spojrzeć na świat oczami dziecka.

Dzieci żyją chwilą i nowości budzą ich ciekawość. A o codziennie nowe atrakcje w podróży nietrudno.

Maluchy inaczej też przeżywają podroż. Wszystko je interesuje. Zatrzymują się na dłużej niż jako dorośli byśmy sobie tego życzyli, ale czasem dzięki temu spowolnieniu nasza podróż nabiera na znaczeniu. Przestajemy zaliczać kolejne atrakcje i widzimy mniej, ale za to lepiej poznajemy nasze dziecko.

Tym bardziej, że w domu ciągle jesteśmy zagonieni: praca, terminy, zakupy, sprzątanie. I dłuższy kontakt z dziećmi mamy dopiero w weekendy…

Dzieci ułatwiają też kontakty z miejscowymi. Nam otwierają wszystkie drzwi. Ludzie bardziej ufają turystom z dziećmi, chętniej zapraszają do domów, przygotowują lepsze jedzenie w restauracji, pomagają ominąć kolejki, obniżają ceny.

W Azji biały maluszek robi ogromną furorę. Ludzie chcą sobie z nim robić zdjęcia, podpytują jak ma na imię, jak się chowa etc. A widok Europejki karmiącej maluszka, czy noszącej go w chuście wzbudza ogólny akcept społeczeństwa lokalnego i zbliża, ludzie patrzą na nas i mówią: „zobacz, zupełnie jak my”.

Pytanie: co dziecku po takiej podróży?

Przede wszystkim pobudzi je do rozwoju. Pozna różnorodność świata: kultur, religii, ludzi, języków, kolorów skóry. Jest to szczególnie ważne dla Polaków, gdyż żyjemy w mocno homogenicznym społeczeństwie.

W Polsce nigdy podróże z dziećmi, szczególnie te dalekie, na własną rękę nigdy nie były popularne. Wiem, że pisząc ten post narażam się na bycie zjechaną za narażanie dzieci na niebezpieczeństwa etc. U nas nigdy po prostu nie było kultury podróżniczej. Anglicy, Francuzi czy Niemcy zupełnie inaczej na to patrzą.

Przeżycia z podróży zapiszą się dziecku w pamięci długotrwałej w postaci emocjonalnego śladu. Wyryte w podświadomości wrażenia, momenty, zapachy, dźwięki, smaki to kapitał, który zostanie z nimi na całe życie. Tak się jakoś złożyło, że nasze dziewczynki niemal każdy swój skok rozwojowy przechodziły właśnie w podróży 🙂 Pamiętam też jakież znośne, po bolesnym ząbkowaniu Lidzi przeżywanym w zaśnieżonej Warszawie, było potem ząbkowanie Dianki, które to akurat przypadło na 3-tygodniowy pobyt w Indonezji 🙂 Zdecydowanie przyjemniej jest się po nieprzespanej nocy wyłożyć na hamaku przed domkiem na plaży i podłapać trochę snu w promieniach Słońca 🙂

 

Jak bezboleśnie ogarnąć podróż z dzieckiem?

Założenia, założeniami ale pewnie zastanawiasz się jak tak naprawdę zorganizować podróż z dzieckiem, żeby nie stała się mordęgą dla całej familii 😉

Poniżej nasze złote zasady, których się uparcie trzymamy:

STAŁY RYTM 

Każdy pedagog i psycholog dziecięcy trąbi o ważności stałego trybu dnia u dzieci. I w głównej mierze chodzi tu o ramy dnia czyli poranne i wieczorne rytuały oraz pory posiłków.

W trakcie każdej podróży obsesyjnie wręcz dbamy o to, żeby dzień zaczynał się i kończył w znany z domu sposób. Zaś stałe pory posiłków nie dość, że z wiadomych względów są zdrowsze, dziecko czuje, że choć jest masa atrakcji wokół, to pewne rzeczy są niezmienne, to też serwując mu regularnie ciepły posiłek, unikamy w ten sposób cukrowych wahań humoru 🙂

RAMY BEZPIECZEŃSTWA

Do pewnych krajów się nie wybierzemy za żadne skarby. Ale są to kraje do których nawet sami, bez dzieci byśmy się nie wybrali, więc to dość oczywiste.

Warto pamiętać, że tak jak nam Polakom może się czasem wydawać, że taki Hong Kong czy Chiny to trzeci świat, tak dla Francuzów czy Japończyków trochę Polska jest tym trzecim światem… Pamiętam zdziwienie pewnej Francuski, z którą mieszkałam w akademiku, że w Polsce mamy Nutellę i stały dopływ prądu w domach… My panicznie boimy się rozmaitych chorób, które jarzą się na mapie chorób świata, jednak takiego Wietnamczyka o wiele bardziej niż malaria przeraża nasza ospa czy ugryzienie przez kleszcza… Poza tym skoro jakaś choroba w danym kraju występuje i ludzie na nią chorują to zwykle oznacza to też, że dla tamtejszych lekarzy jest to znana i rozwiązywalna przypadłość.

ŻADNEGO WÓZKA – POSTAW NA NOSIDŁO/CHUSTĘ

My zawsze w podróż pakujemy chustę lub nosidło. Kiedyś mieliśmy Lafumę, ale teraz jestem absolutną fanką turystycznego Deutera Kids.

Jest ono po prostu G-E-N-I-A-L-N-E. Dziecko może się w nim zdrzemnąć, bawić się, schować, jeść, pić, a przede wszystkim czuje się bezpieczne będąc tuż przy twarzy rodzica. Plus z nosidłem można dojść wszędzie i nie trzeba klnąć na każdy schodek czy gigantyczne krawężniki jak my, gdy do Nowego Jorku zabraliśmy wózek zamiast nosidła.

ZNANE SMAKI JAKO BAZA

Z własnego doświadczenia powiem Ci, że najłatwiej się podróżuje z niemowlakiem, który jest karmiony wyłącznie piersią. Nie musisz się martwić o przygotowywanie posiłków czy zwracać uwagi na znalezienie na czas odpowiedniej knajpki.  Po prostu zaszywacie się w ustronnym miejscu i już. Plus tego jest też taki, że maluszek otulony chustą czy nosidłem nie buntuje się przeciwko planowi dnia i dzielnie znosi wizyty w muzeum antropologii czy piętnastej świątyni buddyjskiej 🙂

Niemniej, potem gdy już wprowadzicie stałe posiłki czy przejdziecie na mleko modyfikowane, pamiętaj aby zabrać ze sobą zapas mleka, które pije twój brzdąc. My na przykład lecąc do Malezji karmiliśmy Li Enfamilem i na start wzięliśmy jedynie jedno opakowanie 800 gram, bo wiedzieliśmy, że na miejscu Enfamil jest dostępny praktycznie w każdym supermarkecie (podobnie jak w kilkunastu innych krajach 🙂

To samo dotyczy słoiczków czy przecierów. O ile nie wybieracie się do krajów Afryki, Azji Środkowej czy na Grenlandię, w każdym kraju ludzie mają dzieci i w nawet malutkich sklepach sprzedają dla nich jedzenie 🙂 I jest ono tak samo poddawane testom jak i u nas, także możecie spać spokojnie i nie taszczyć z Polski walizy wypełnionej soczkami, obiadkami i zupkami.

Oczywiście na pierwsze 2-3 dni możecie kilka spakować, zanim nie rozpoznacie terenu, ale potem to już nie ma co przesadzać. To samo dotyczy pieluch – są wszędzie.

Pamiętaj – w większości krajów dzieci absolutnie zawsze powinny pić wyłącznie wodę butelkowaną. Również przy myciu zębów, a w niektórych krajach też buzi. Do przyrządzania mleka modyfikowanego używaj również przegotowanej wody mineralnej, a nie zwykłej kranówy.

PLANUJ, PLANUJ I JESZCZE RAZ PLANUJ

Zaplanuj trasę, transport, zarezerwuj noclegi, zrób listę atrakcji must-see i might-see.

Uwzględnij w planie każdego dnia czas poświęcony na atrakcje dla dzieci: lokalne place zabaw, oceanarium, zoo, muzeum dla dzieci, wycieczka łodzią, ptaszarnia czy mini aquapark na dachu domu handlowego (norma w Singapurze:)). Dziecko musi się wyszaleć i mieć swój punkt zaczepienia w ciągu dnia. Plus świetnie mu zrobi kontakt z lokalnymi dziećmi.

WYNAJMUJ CAŁE MIESZKANIA, NOCUJ U LOKALESÓW

My od 5-lat przy okazji każdej podróży w mniejszym lub większym stopniu zawsze rezerwujemy nocleg przez Airbnb.

Nie lubię sztywnej, hotelowej atmosfery (no chyba że mowa o 7* super extra lux hotelu, ale taki jest póki co poza moim zasięgiem ;). Dlatego też wybieramy zawsze miejsca jak najbardziej lokalne i wpasowujące się w klimat kraju do którego jedziemy. Dziewczyny o niebo lepiej też funkcjonują gdy nocujemy w dwupokojowym mieszkaniu z domowym klimatem. Zawsze też przy wyborze staram się mieć na uwadze to czy w danym mieszkaniu są udogodnienia dla dzieci (łóżeczko turystyczne, jakieś piłki, zabawki). Pozwala to zdecydowanie zredukować ilość bagażu i zwiększyć komfort całej podróży.

UBEZPIECZENIE, SZCZEPIONKI, APTECZKA I LISTA KONTAKTÓW

Wykup ubezpieczenie na podróż. Polisa musi pokrywać koszty leczenia, pobytu w szpitalu i transportu. Zapisz też nr kontaktowy do ubezpieczyciela, telefony alarmowe i adresy lokalnych placówek zdrowia.

Do apteczki zapakuj leki na obniżenie temperatury, na biegunkę, środki odkażające, plastry, spray do gardła, wodę morską do nosa, żel na ukąszenia.

Musisz się zabezpieczyć na każdą ewentualność. Też dla własnego spokoju ducha. Spakuj dziecku spray na owady, kremy z filtrem, odpowiednie ubrania, nakrycie głowy, kurtkę przeciwdeszczową i ciepłą bluzę nawet jak jedziecie w tropiki.

JEDŹCIE Z DZIECIATYMI ZNAJOMYMI

Jeśli tylko nie jesteście jedynymi rodzicami z małymi dziećmi w waszym dotychczasowym gronie znajomych, skrzyknijcie się razem i jedźcie w grupie. Dzieciaki będą zachwycone mając znane sobie towarzystwo 24/7, a wy nie będziecie ich musieli tak intensywnie animować. Plus odpoczniecie w towarzystwie dorosłych 🙂

I na koniec:

OCEŃ SIŁY NA ZAMIARY

Zarówno kondycyjne, jak i finansowe. Nie każde dziecko musi być urodzonym globtroterem. Zwróć uwagę na potrzeby i oczekiwania każdego członka rodziny i dopasuj pod to destynację i tryb podróży:)

Jak oceniasz ten wpis?

Wskaż liczbę gwiazdek.

Średnia ocena: 4.6 / 5. Liczba głosów: 14

Nikt jeszcze nie oddał głosu.

0 0 votes
Article Rating